MNICH PO RAZ KOLEJNY....

Jedna pora roku. Dwa Światy.
Tak mogę opisać w dwóch zdaniach swoje dwa wejścia na szczyt Mnicha.
Oj coś ta dwójka nie chce mnie opuścić.
Jednak gdyby w skali od jednego do dziesięciu opisać trudność wejść to te z 2014 roku oceniłbym na 3, a tegoroczne na 9. Dlaczego?

Wyjście sprzed niespełna dwóch lat choć zimą było łatwe, przyjemne. Pogoda była piękna, jak na tą porę roku było ciepło. Brak zlodowaceń, wiatru. Skała sucha. Jedynym minusem była bardzo duża ilość wspinaczy, którzy tego samego dnia wyruszyli na szczyt.

Tegoroczne wyjście było hardocowe!
Bardzo duża pokrywa śnieżna sięgająca powyżej kolan. Trzeba było przecierać szlak. Zimno, bardzo zimno - temperatura sięgała -25 stopni!
Na Naszej drodze stał bardzo silny wiatr, miejscami mieliśmy do czynienia z dwoma, małymi zamieciami śnieżnymi.
Poza tym skała była pokryta lodem. 
Widoczność kiepska. Wspinaczka się wydłużyła i to bardzo. Cała droga zajęła Nam 11 godzin.
Mimo to radość ze zdobycia szczytu była bezcenna!
Tym bardziej, że tego dnia tylko Nam udało się dokonać tej sztuki :)


Tegoroczne wejście

Wejście w 2014 roku



3 komentarze:

  1. Oj marzy mi się ten Mnich.. A Ty co masz teraz tatrzańskiego w planach? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz na pierwszy ogień idzie ORla Perć, ale tym razem Zimą :)
      Dalej kończenie Wielkiej Korony Tatr i od 16.06 jak otworzą szlaki dokończenie projektu Tatrzańskie Dwutysięczniki. A Ty co w planach?

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń